Bardzo ciekawy fragment I…

Bardzo ciekawy fragment I rozdziału książki Mariusza Kowalewskiego “TVPropaganda. Za kulisami TVP“ (Arbitror 2019), która jutru będzie miała swoja premierę o 18.00 w warszawskim klubie RadioTelewizja przy ul. Andersa 29.

Kto wam złamał kręgosłupy? To pytanie pada nieraz pod adresem “dziennikarzy” PiS-owskiej TVP. Jeden z nich, Mariusz Kowalewski, zdecydował się wyznać szokującą prawdę. TVP to coś gorszego niż prywatny folwark prezesów Kaczyńskiego i Kurskiego. TVP to narzędzie służb specjalnych PiS. Pracownicy są śledzeni, zastraszani i werbowani jako konfidenci. Słynny “as” służb PiS, wiceminister Maciej Wąsik, osobiście próbował zwerbować autora.

https://www.wykop.pl/link/5259765/tam-sa-szpiony-tak-jacek-kurski-prezes-tvp-mowi-o-swoim-biurze/

Wspomniany fragment:

Rozdział I

Koordynator każe mnie zwolnić

18 czerwca 2018 roku szefem redakcji reportażu i publicystyki formalnie był jeszcze Tadeusz Płużański. Za kilka dni miał jednak odejść do TVP Historia. Jego odwołanie było majstersztykiem. Na Placu nie chciał go ani Jarosław Olechowski, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjny, ani jego zastępca, odpowiedzialny za sprawy ekonomiczne, Paweł Gajewski.

Majstersztyk polegał na wmówieniu Płużańskiemu, że dostał awans, bo miał się w TVP Historia zajmować projektem związanym z obchodami 100-lecia odzyskania niepodległości. Faktycznie była to degradacja, bo zamiast odpowiadać za całe pasmo publicystyki, teraz Płużański miał się zająć jednym niewielki projektem wydawanym przez niszowy kanał TVP. Ale Olechowski i Gajewski wmówili mu, że jest inaczej.
18 czerwca 2019 roku miałem się pierwszy raz pojawić na kolegium. Po co? To dobre pytanie, bo – jak się później okazało – spotkanie szefów wszystkich redakcji w niczym nie przypominało kolegium, które znałem z „Gazety Wyborczej” czy „Rzeczpospolitej”. Tam dyskutowało się o planowanych tematach. Wymieniało spostrzeżenia, analizowało poczynania konkurencji. Taka burza mózgów, by następnego dnia gazeta była jeszcze lepsza.

W TVP Info było inaczej. Kolegia odbywały się w sali konferencyjnej na trzecim piętrze, obok sekretariatu dyrektorów TAI. Pośrodku stał duży owalny stół z krzesłami. Po prawej stronie od wejścia, na niewielkiej komodzie, znajdował się telewizor. Obok niego było wejście do gabinetu Jarosława Olechowskiego. Kilka minut przed 11.00 byli już niemal wszyscy: szefowie redakcji i wydawcy. Brakowało dyrekcji. Zazwyczaj dyrektorzy przychodzili razem. Olechowski i Gajewski. Jak Flip i Flap z tą różnicą, że jeden miał większą tuszę niż drugi, ale obaj byli podobnego wzrostu. Kolegia prowadził Jarosław Olechowski. Gajewski siedział obok. Słuchał. Czasami wtrącał coś niemerytorycznego. Był jak oficer polityczny z dawnych czasów, który pilnował, czy wszyscy myślą i mówią tak, jak życzy sobie tego partia.

Wróćmy jednak do tego, co się wydarzyło kilka minut przed kolegium w czwartek, 18 czerwca. Czekając na dyrektorów, zaczęliśmy rozmawiać o tym, co się dzieje w polityce. Szef redakcji rolnej zapowiedział dymisję „Puchatka”, jak potocznie nazywano Krzysztofa Jurgiela, ministra rolnictwa. W jego miejsce miał przyjść Jan Ardanowski. Dla redakcji rolnej był to news dnia.
Podczas luźnej rozmowy wtrąciłem, że premier Mateusz Morawiecki bardzo chciałby odwołać Mariusza Kamińskiego, koordynatora służb specjalnych, i jego zastępcę – Macieja Wąsika.
–Ale nie ma na to szans, na taki ruch nie zgodzi się Nowogrodzka. Odejście tej dwójki mogłoby być niezrozumiałe dla elektoratu – powiedziałem.

Informacja wprawiła zebranych w osłupienie. Mnie z kolei w osłupienie wprawiła ich reakcja. Nie czytają gazet czy co? – pomyślałem. Dwa tygodnie wcześniej o takich ruchach pisał bowiem „Super Express”, a artykuł cytowany był niemal przez wszystkie portale.
Dalszy ciąg kolegium przebiegł jak wiele późniejszych, w których brałem udział. Przychodzili Olechowski z Gajewskim, siadali na froncie owalnego stołu, najbliżej drzwi prowadzących do gabinetu tego pierwszego, i pytali wszystkich, co dziś będzie na antenie. I wtedy po kolei każdy przedstawiciel redakcji coś tam czytał z kartki. Spotkanie nic nie wnosiło do pracy redakcji. Przez większość zebranych było odbierane jako strata czasu. Ale codziennie trzeba było być o godzinie 11, wyrecytować, co się robi, i udać się z powrotem do swoich obowiązków. Równie dobrze można byłoby te informacje wysłać e-mailem i nikt by na tym nie stracił.
Wychodząc z kolegium, spotkałem Krzysztofa, który na Placu odpowiadał za doradztwo prawnicze, ale dokumentował też tematy na potrzeby różnych redakcji.

–Ty, jakieś jaja. Z kolegium wyszedł wydawca Wiadomości i do kogoś dzwonił. Mówił o tobie – powiedział.
–Co mówił?
–Coś tam, że jesteś tu nowy, i wspominał o jakichś dymisjach.
18 czerwca był dniem bez historii. Jurgiel, jak zapowiadano, stracił fotel ministra, a w jego miejsce przyszedł Ardanowski. Poza tym nic się nie działo. Większość czasu zajęła mi praca nad nowymi formatami, które mieliśmy wprowadzić do jesiennej ramówki. Po południu udałem się na ul. Bednarską, do wynajmowanego mieszkania. Odłożyłem telefon na komodę, a sam zapadłem w krótką drzemkę. Obudził mnie dzwonek telefonu.
–Witam. Co się stało, że sobie o mnie przypomniałeś? – zagaiłem, podnosząc słuchawkę.
–Co ty tam na kolegium powiedziałeś? Że chcą nas odwołać? Kto ci takie bzdury opowiedział? – zapytał Maciej Wąsik, zastępca koordynatora służb specjalnych.

Przez głowę przeszła mi ta sama myśl co podczas kolegium. Nadzoruje służby, a nie czyta gazet. Jezu!!!
Druga myśl była bardziej przerażająca. Skąd Wąsik wie, że na kolegium rozmawialiśmy o ich rzekomych dymisjach, które nie doszły do skutku? Wtedy skojarzyłem to, co powiedział Krzysztof o wydawcy Wiadomości, który wyszedł z sali konferencyjnej i do kogoś dzwonił, wymieniając moje nazwisko. Co za dno! Dziennikarz wynosi informacje z kolegium. Nigdy wcześniej się z tym nie spotkałem.

–Kto ci powiedział te bzdury? – dopytywał Wąsik.
–Mój dziennikarz, a informacje mieliśmy z kręgów rządowych – odparowałem. Skoro nie czyta gazet, to można mu wmówić wszystko. Chociaż faktycznie informację o planowanych dymisjach przyniósł kilka dni wcześniej dziennikarz mojej redakcji, ale była ona wtórna wobec artykułu „Super Expressu”.
–Musimy się spotkać, bo ktoś wprowadza cię w błąd.

Wstępnie umówiliśmy się na następny dzień, 19 czerwca, ale ostatecznie do spotkania doszło, jak dobrze pamiętam, 20 czerwca. Pojechałem do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Najpierw biuro przepustek. Później bramki. Na końcu czekała sekretarka Wąsika.
Udaliśmy się długim marmurowym korytarzem na piętro. Ostatni raz, kiedy byłem u Wąsika, urzędował jeszcze w niewyremontowanej części budynków rządowych. By do nich dojść, trzeba było wyjść na podwórko znajdujące się za siedzibą premiera.

–Przeprowadzili się państwo? – zapytałem.
–Tak, teraz jesteśmy tutaj – powiedziała starsza pani, która wprowadziła mnie do sekretariatu zastępcy koordynatora. Wąsik stał w drzwiach po prawej stronie.
–Daj telefon – wypalił na dzień dobry.

Wziął mój i swój aparat i odłożył je, o ile mnie pamięć nie myli, do sejfu. Bał się, że mogę go nagrać, czy bał się, że ktoś może nas podsłuchać? Jeśli to drugie, to kto? Ruscy? Amerykanie? Mosad?
Sekretarka zapytała jeszcze, czy czegoś bym się napił. Usiedliśmy przy podłużnym stole, który stał zaraz na prawo od drzwi do gabinetu. Cała rozmowa dotyczyła kolegium redakcyjnego. Maciej Wąsik za wszelką cenę chciał wiedzieć, od kogo usłyszeliśmy o rzekomych dymisjach. Wiedział, że informację przyniósł Krzysztof. Skąd? Nie wiem.

–Nie możesz takich rzeczy mówić na Placu. My jesteśmy państwowcami. Nie można sugerować, że ktoś chce nas odwołać. Tym bardziej że to nieprawda – ciągnął Wąsik.
–Kolegia są właśnie po to, by o takich rzeczach rozmawiać.
–To są bzdury, które podważają zaufanie do nas.
–Kolegia są po to, by wymieniać informacje.
–To jest telewizja państwowa i nie mówi się tam takich rzeczy. Musisz się dowiedzieć od Krzysztofa, kto mu to powiedział.
–Nie mogę ujawniać informatorów dziennikarzy.
–Musisz. Masz go zmusić, by to powiedział.
–Nie.

Później porozmawialiśmy jeszcze kilka minut. Na odchodne Wąsik rzucił:

–Jesteś jego przełożonym i masz go zmusić, by ci powiedział, skąd miał informację.
Tak, jasne, komuś się pomyliły role – pomyślałem i wyszedłem z gabinetu, udając się na Plac.
Na temat spotkania porozmawiałem jeszcze z Pawłem Gajewskim. Później opowiedziałem o nim Krzysztofowi. Uznałem temat za zamknięty. Kilka dni później jednak przypomniał mi o nim Wąsik, dzwoniąc i pytając, czy już ustaliłem, kto Krzysztofowi powiedział o ich dymisji.
–Nie, i nie mogę tego zrobić. Ty jesteś politykiem, ja dziennikarzem i nie ujawniam takich informacji.
To była ostatnia rozmowa, jaką przeprowadziłem z Maciejem Wąsikiem.
26 czerwca 2018 roku, siedząc wieczorem w wynajmowanym mieszkaniu przy Bednarskiej, dostałem telefon.
–Pan Kowalewski? – usłyszałem w słuchawce.
–Tak.
–Proszę przyjechać do biura zarządu TVP na 20.30 do pana prezesa.

Czego może chcieć ode mnie prezes? Jadąc na Woronicza, wysłałem SMS-a do Gajewskiego. Ten odpisał, że nic nie wie. Kurski miał zwyczaj zapraszać gości i spóźniać się na umówione spotkanie. Ze mną było tak samo. Byłem o 20.30. Sekretarka prezesa kazała mi usiąść w pokoju obok gabinetu prezesa i czekać. Czekałem tak długo, że obejrzałem niemal cały mecz Argentyna vs Nigeria na mundialu w Rosji. Kurski zjawił się pod jego koniec.

–Dzwonił do mnie z pretensjami koordynator. Później dzwonił też premier Morawiecki. Wszyscy mają pretensje o informacje, które podałeś na kolegium – zaczął Kurski.
Jezu! Znowu? Czy oni w tym rządzie nie czytają gazet? Nie dostają prasówki? Wręcz niewiarygodne – pomyślałem. –Jestem prezesem TVP i musisz mi powiedzieć, skąd mieliście te informacje. Podobno mówiłeś, że z KPRM – ciągnął Kurski.
–I tak, i nie – zacząłem, mając w tyle głowy, że powiem o tej gazecie. Ostatecznie jednak stanęło na tym, że z okolic KPRM, co też było prawdą, ale wtórną wobec publikacji popularnej bulwarówki.
–Od kogo?
–Nie mogę powiedzieć.
–Mnie musisz, jestem prezesem TVP.
–Zgodnie z prawem prasowym… – zacząłem, ale widząc wrogie spojrzenie Kurskiego, zmieniłem ton. – Nie pamiętam skąd – rzuciłem na odczepnego.

I wtedy Kurski nagle urwał temat. Zaczęło mu się dokądś spieszyć. Wyciągnął rękę, by się pożegnać.
–Na Placu nie możesz mówić takich rzeczy, tam są szpiony. Jesteś stary, a głupi. Mam nadzieję, że temat rozejdzie się po kościach – rzucił, po czym podał mi dłoń i wyszedł.

Mariusz Kowalewski

Okładka książki: https://arbinfo.pl/wp-content/uploads/2019/12/TVPropaganda-214×300.jpeg

#polska #polityka #media #tvpis #mirkoreklama #ksiazki #bekazpisu #bekazprawakow #bekazkatoli #neuropa

Powered by WPeMatico

A Sakiewicz coraz…

A Sakiewicz coraz grubszy…

Pracownicy telewizji Republika znów bez wypłat. „Jak się nie podoba, droga wolna”

– Są w redakcji ludzie, którym są winni pieniądze jeszcze za marzec. Za projekty specjalne, czyli materiały nakręcone na zlecenie spółek skarbu państwa. Spółki zapłaciły, pieniędzy nikt nie widział – opowiadają Anna, trzydziestoletnia pracownica telewizji Republika, i jej starsza o kilka lat koleżanka z pracy Julia

– To potworna hipokryzja. Jak firma, w której tyle się mówi o obronie rodziny, może tak traktować ludzi? – pyta Anna, której Republika też zalega za dwa miesiące. Jej koledzy, którzy nie mają odwagi upominać się o pieniądze, nie dostali jeszcze wypłaty za wrzesień.

– Dziennikarze Republiki dzielą się na mniejszych i większych ideowców. Ta druga grupa orzekła, że interesuje nas tylko czubek własnego nosa. Godzą się pracować za półdarmo, bo Polska pod rządami PiS się rozwija i trzeba ciągle walczyć z komunistami – mówi Julia. Kobiety opowiadają, że rok temu podczas spotkania opłatkowego Tomasz Sakiewicz, który kieruje konglomeratem prorządowych mediów (jest naczelnym tygodnika „Gazeta Polska” i dziennika „Gazeta Polska Codziennie”, a także wiceprezesem w telewizji Republika), zapytał wprost, komu jeszcze zalega z pensją. Nikt się nie odezwał.

Rok temu od naszych rozmówczyń dowiedzieliśmy się, że załoga Republiki dzieli się na „rodzinę” i wyrobników. „Rodzina” to Sakiewicz oraz grupa pracujących w Republice prawicowych celebrytów, m.in. Dorota Kania, która niedawno zlustrowała rodzinę noblistki Olgi Tokarczuk, i Katarzyna Gójska-Hejke. Reszta pracowników to wyrobnicy. W ich przypadku miesięczne i dwumiesięczne opóźnienia w wypłatach są normą.

w tym roku pracownicy chodzili na skargę do szefa newsroomu Ryszarda Gromadzkiego. Odpowiadał, że są wydatki, które stacja musi pokryć w pierwszej kolejności, i odsyłał do dyrektora zarządzającego Republiki Radosława Dobrzyńskiego. A ten miał krótki komunikat: „Jak się nie podoba, to droga wolna”.

W redakcji zawrzało, gdy na parkingu pojawiły się nowiutkie SUV-y Volvo XC40. Koszt jednego samochodu w podstawowej wersji to ok. 130 tys. zł. Z wozów korzysta kierownictwo. Nasze rozmówczynie opowiadają, że słyszały przechwałki przełożonych, jak świetnie się autami jeździ, jakie są wygodne, ciche.

– Pytałyśmy z kolegami, dlaczego stacja ma na takie auta, a nie ma na wypłaty. Odpowiedzieli nam, że trzeba było wygenerować koszty, by płacić mniejsze podatki – mówi Anna.

https://wyborcza.pl/7,75398,25519744,pracownicy-tv-republika-znow-bez-wyplat-jak-sie-nie-podoba.html#S.main_topic-K.P-B.1-L.2.zw

#polska #media #praca #bekazpisu #bekazprawakow #neuropa #4konserwy #dojnazmiana

Powered by WPeMatico

Mocne komentarze niemieckiej…

Mocne komentarze niemieckiej prasy na temat ewentualnych amerykańskich sankcji za Nord Stream 2:

Stołeczny „Die Welt”:

„Niemcy uparcie ignorowali uzasadnione zarzuty partnerów, tak samo jak fakt, że budowa gazociągu Nord Stream 2 w skandaliczny sposób przeciwstawia się zachodnim interesom geostrategicznym, których współrzędne z gruntu się zmieniły od czasu ataku Rosji na Ukrainę. Chętnie inscenizujemy się na wzorowych Europejczyków. Ale w przypadku Nord Stream 2 Niemcy zachowały się jak nieodpowiedzialny, egoistyczny gracz. I za to rząd Merkel dostaje teraz słuszny rachunek”.

„Nordwest-Zeitung” z Oldenburga:

„Oczywiście, że swoimi sankcjami Amerykanie zaspokajają własne interesy. Chcą sprzedawać do Europy swój skroplony gaz ziemny. Ale: Waszyngton, zarówno republikański jak demokratyczny, rozeznał fatalne, geostrategiczne skutki tego gazociągu. Rosja i Niemcy wspólnie naruszają nie tylko interesy Ukrainy, ale też Polski i innych Europejczyków. Niemiecki rząd prowadzi niebezpieczną grę. Podczas gdy wywiad Putina morduje w Niemczech, w kwestii polityki energetycznej (rząd w Berlinie – red.) rzuca mu się w ramiona. Obrazu dopełnia też fakt, że przy równoczesnym odejściu od atomu i węgla, zależność ta będzie jeszcze bardziej poważna. Tym samym rząd federalny umacnia jeszcze rosyjski potencjał szantażu. Ceną mogą być chłodne, długie zimy w niemieckich mieszkaniach albo i jeszcze gorsze scenariusze”.

Wychodzący w Lueneburgu dziennik „Landeszeitung”:

„Niemcy otrzymują mocny, ale niezbędny ładunek korepetycji z geopolityki. W Berlinie najwyraźniej nie zdawano sobie sprawy, że Nord Stream 2 pokrzyżował priorytety ‘America first’ Donalda Trumpa. Ponieważ Niemcy nie chciały dostrzec, że Putin chciał się wywindować tym gazociągiem na cara zasobów naturalnych, a Trump na obrońcę interesów amerykańskich robotników, znalazły się teraz w ogniu krzyżowym. Ponieważ ignorowały, że Polska czuje się miażdżona przez potężnych sąsiadów, a Ukraina drży przed utratą opłat tranzytowych i własnej suwerenności, są teraz wyizolowane”.

„Frankfurter Allgemeine Zeitung”:

„Tak nie powinno się obchodzić z sojusznikami. Sankcje są kolejnym ciosem w europejsko-amerykańskie relacje. Przyczyniają się do pogłębienia przepaści w stosunkach transatlantyckich – i to w czasie, kiedy wobec globalnych wyzwań zachodni sojusznicy powinni właściwie znowu zbliżyć się do siebie. Ale co do jednego Stany Zjednoczone mają rację. Nord Stream 2 jest politycznym projektem rosyjskiego przywództwa, który szkodzi europejskiemu bezpieczeństwu. (…) Komisja Europejska i wschodnioeuropejscy członkowie UE, których interesów bezpieczeństwa projekt ten dotyka, od lat ostro się mu sprzeciwiali. Berlin powinien był słuchać lepiej ich niż niemieckich menedżerów, których Putin nagrodzi orderami przyjaźni”.

https://www.dw.com/pl/niemiecka-prasa-rząd-merkel-dostaje-rachunek-za-nord-stream-2/a-51649336

#niemcy #usa #nordstream2 #media #geopolityka #energetyka #neuropa #4konserwy #konfederacja

Powered by WPeMatico

Właśnie takich sędziów ma…

Właśnie takich sędziów ma zastraszać bądź wyrzucać z zawodu nowa, putinowska ustawa PiS:

Dziennikarz Gazety Wyborczej wygrał w sądzie z partią Kaczyńskiego. Mógł napisać o „mafii z PiS”

PiS chciał go ukarać za ironiczny komentarz na Twitterze.

– Choć wpis pozwanego był żartem, to ten żart miał swoje osadzenie w rzeczywistości i był usprawiedliwiony – mówił w ustnym uzasadnieniu sędzia Jacek Tyszka z warszawskiego Sądu Okręgowego.

Sąd uznał, że sprawa dotycząca korupcyjnej afery w Komisji Nadzoru Finansowego jest na tyle poważna, że komentując ją można było użyć ostrych i krytycznych stwierdzeń. I oddalił pozew pełnomocnika PiS. Wyrok nie jest prawomocny.

– Mafia to powiązania polityków ze światem przestępczym, nielegalne działania polityków w celu osobistego i partyjnego zysku. Te wszystkie przesłanki spełniało działanie pana Chrzanowskiego, szefa KNF – wyjaśniał Czuchnowski. – Była to bezprecedensowa sytuacja, gdy przedstawiciel władzy szantażuje właściciela jednego z największych banków, grożąc, że państwo zabierze mu ten bank, jeśli nie zapłaci 40 mln łapówki.

https://www.wykop.pl/link/5254403/dziennikarz-wygral-w-sadzie-z-partia-kaczynskiego-mogl-napisac-o-mafii-z-pis/

Zapamiętajmy tego odważnego sędziego – sędzia Jacek Tyszka z warszawskiego Sądu Okręgowego – bo teraz go z pewnością czeka pisowska zemsta i szykany.

#polska #warszawa #media #cenzura #polityka #bekazpisu #bekazprawakow #dojnazmiana #sadownictwo #neuropa

Powered by WPeMatico

Odnośnie…

Odnośnie „znaleziska”:
https://www.wykop.pl/link/5253201/najnowszy-raport-cci-poziom-wody-podniesie-sie-o-20-metrow/

Ekhm.

@wp-technologie

Widzę, że autorem jest niejaki Arkadiusz Stando. Mam propozycję: zwolnijcie tego pana za rażącą niekompetencję i nieumiejętność czytania ze zrozumieniem raportu, który próbuje opisać. Pierwsze z brzegu:

Dotychczas mówiono o kilku metrach w ciągu następnych 100 lat, teraz okazuje się, że te liczby mogą być znacznie wyższe.

Nie, nie mówiono o kilku metrach / 100 lat, tylko o maksymalnie metrze do 2100, przy założeniu scenariusza emisyjnego RCP8.5. Co jest zresztą (niespodzianka) wprost pokazane na wykresie w opisywanym raporcie, na stronie 6:
http://iccinet.org/wp-content/uploads/2019/12/Cryosphere1-5_191211a_high-res.pdf

Rzeczone 15 metrów wzrostu pojawia się w okolicach roku 2500, również przy największym scenariuszu emisyjnym, co również widać na tej stronie.

Nie wiadomo więc, skąd wasz dziennikarz (?) wymyślił iż:

Tym razem eksperci mówią już o poziomie od 12 do 20 metrów. To już nie są żarty, przy tak ogromnej zmianie, za kilkadziesiąt lat pod wodą może znaleźć się połowa Holandii

Bo to ewidentna bzdura. Nie wiem kogo tam zatrudniacie i chyba nie chcę wiedzieć. Ale pilnujcie, żeby was zespół nie zdejmował słuchawek z uszu, bo przestanie dostawać instrukcje, jak oddychać.

Dno i tona mułu. Powinni was zamknąć za głupotę.

#nauka #klimat #globalneocieplenie #media #fakenews #bandakretynow

Powered by WPeMatico