Pozwolę sobie przekopiować…

Pozwolę sobie przekopiować wczorajszy wpis szanownego kolegi @popik3.

Merytoryczne wnioski wyciągnięte przez konkretnego naukowca, który badał wirusa bezpośrednio w domach chorych.

Profesor wirusologi, Hendrick Streeck. Nie onetowy dr Hokaido czy mityczni naukowcy.

https://de.m.wikipedia.org/wiki/Hendrik_Streeck

Nigdzie w mediach nie znalazłem nawiązania do tego wywiadu. Tylko w kółko grillowanie o tym jak wirus może zostać wykryty na wszystkim, przez uj wie ile dni.
Tu naukowiec z krwi i kości, w bezpośrednich badaniach próbek z domów chorych stwierdza, że żaden znaleziony na powierzchniach wirus nie wykazywał cech aktywności. Mimo prób w laboratorium nie był w stanie się namnażać.

Wpis popik3 poniżej:

Jak ktoś chce faktów, a nie paniki to przeklejam.Jak wolisz płaczące lekarki, które okazują się nie być lekarkami i całą masę fejkowych artykułów to scrolluj dalej. Krótkie jednak w mojej ocenie kompletne streszczenie poniższego filmu. Zgadzam się z nim w 100 %.

Na pytania odpowiada profesor, specjalista od koronawirusa
– Profesor miał praktycznie najwięcej do czynienia, ze wszystkich ekspertów w Niemczech jeśli chodzi o przypadki koronawirusa
– Przejął diagnostykę dla miasta Heinsberg, które długo było najbardziej zainfekownym miastem w de.
– Chodził w tym mieście z mieszkania do mieszkania odwiedzając najbardziej zainfekowane mieszkania. Wypytywali o symptomy, brał próbki krwi, próbki śliny, próbki z otoczenia (kotów, klamek, różnych przedmiotów, z powietrza, telefonów, pilotów itd.). Chodzili od mieszkania do mieszkania przez wiele dni.
– Prawie wszyscy zarażeni koronawirusem narzekali na brak zapachu i smaku, który wracał po kilku dniach.
– Ani jeden kot nie był pozytywny.
– Żaden wirus znaleziony na przedmiotach nie był zakaźny, wszystkie były nieaktywne. Dotykanie więc przedmiotów, nawet tych z wirusem jest więc całkiem bezpieczne. Może się zdarzyć, że ktoś wcześniej poślini przedmiot i wtedy dotkniemy, i to może być niebezpieczne, ale jest to z reguły mało prawdopodobne, że akurat taki przedmiot dotkniemy. Nawet w mieszkaniach w których przebywało kilka ludzi zarażonych nie udało się znaleźć aktywnego wirusa na przedmiotach.
– Najważniejsze to trzymać odległość i myć ręce.
– Większość medialnych spekulacji bazuje na modelach. Wystarczy, ze w takim modelu zmieni się jakiś jeden czynnik i model sypię się jak z kart.
– Powinniśmy zbierać dane i bazować na FAKTACH, a nie na niepotwierdzonych spekulacjach i niepewnych modelach. Powinniśmy dokonywać wybory na podstawie tych potwierdzonych faktów.
– Duży instytut niemiecki nie robił tego typu badań co ten profesor, co jest dziwne, a takie coś powinno być robione.
– Wprowadzamy zbyt wiele restrykcji w zbyt krótkim czasie. Powinno wprowadzać się jedną, odczekać dany czas (14 dni) i zobaczyć jakie będą tego konsekwencje, a nie co kilka dni nowe.
– W Koreii bardzo dobrym i rozsądnym było masowe testowanie i szybkie izolowanie chorych.
– Największym zagrożeniem tego wirusa jest gdy dostanie się do domów starców, na oddziały szpitalne itd. Wirus jest zagrożeniem tylko dla pewnej grupy ludzi i w pierwszej kolejności powinniśmy ich chronić. Np. dobrym pomysłem byłoby testować co kilka dni personel w domach starców czy na oddziałach szpitalnych.
– Błędem jest, że za mało było pracy w grupie ekspertów aby podejmować dobre eksperckie decyzje. Nie każdy wirusolog ma takie same kompetencje i różni wirusolodze zajmują się różnymi dziedzinami. Są wirusolodzy, którzy zajmują się np. przenoszeniem wirusa ze zwierząt, a są tacy jak ten profesor, którzy zajmuje się bardziej tematem wirusa u ludzi.
– Nie ma dobrej wymiany informacji z ekspertami z innych krajów np. z chińskimi. Dopiero prace nad tym raczkują, żeby to ułatwić i usprawnić.
– Profesor ten nie jest specjalistą od etyki czy gospodarki jednak ma swoje zdanie w tych tematach odnośnie koronawirusa.
– Zakaz wychodzenia, ograniczone wychodzenie itd. ma masowe konsekwencje. Ludzie obawiają się o swój byt, pracę, opłaty mieszkania itd. W porównaniu do innych wirusów, te aktualne ograniczenia są bardzo drastyczne.
– Według profesora nie powinno się tak agresywnie wydawać zakazów tylko powinno się obrać pierw strategię na podstawie tego co chce się osiągnąć. Naszą granicą jest granica pojemności szpitali i to one powinny nam dawać wytyczne ile może się zarazić. Jednak nigdy one nie informowały nas jaki ma być cel, co chcemy osiągnąc. Od tego powinno się w ogóle zaczynać dyskusję. Nie ma sensu liczenie ile mamy infekcji dziennie, a zamiast tego powinniśmy liczyć ile szpitale mogą jeszcze przyjąć.
– Powinniśmy zacząć myśleć o exitcie z tej pandemii w sensie z tych ograniczeń.
– Nie słyszeliśmy nigdy o zachorowania spowodowanych salonami fryzjerskimi, jednak salony fryzjerskie są zamknięte.
– Szwecja idzie trochę inną luźniejszą drogą. Według profesora nie jest to zła decyzja. Infekcja ma miejsce przy bliskim kontakcie np. przy rozmowe, tańczeniu, imprezowaniu. Szwedzi to wiedzą i kładą nacisk na to, żeby zachować dystans. To dobra decyzja. Jeżeli ktoś w Szwecji jest chory zostaje w domu, przykładają dużą wagę do higieny.

https://www.youtube.com/watch?v=VP7La2bkOMo

#koronawirus #2019ncov #media

Powered by WPeMatico

Chaos, bałagan, prowizorka -…

Chaos, bałagan, prowizorka – tak wygląda „Szkoła z TVP”

Nauczycielka zdradza szczegóły realizacji programu dla uczniów

Jak to się stało, że dostała pani propozycję udziału w programie „Szkoła z TVP”?

Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego zostałam wybrana. Nie wysyłałam nigdzie mojego CV, nie szukałam takich możliwości, bo nie wiedziałam nawet, że ruszy taki program. W niedzielę 29 marca dostałam pierwszą wiadomość w tej sprawie. To był nieoficjalny mail od osoby spoza TVP, od osoby ze szkoły.

Co było w tej wiadomości?

Była to lakoniczna informacja, że coś takiego się odbędzie i że jestem potrzebna plus pytanie, czy jestem w stanie to wykonać. Pojawiła się też sugestia, że dobrze by było, gdybym była w stanie, ponieważ ktoś to musi zrobić.

To był rozkaz z góry?

Tak, na pewno. Nikt z własnej woli nie brałby w tym udziału. Przynajmniej nie w takiej formie.

Kiedy miało być pani pierwsze nagranie?

Dwa dni po drugiej wiadomości. Jednak nagrania całego programu ruszyły w piątek i w sobotę 27 i 28 marca, więc miałam to szczęście, że mogłam zobaczyć pierwsze efekty przed swoim planowanym nagraniem, bo już 30 marca była pierwsza emisja. Po obejrzeniu programu odmówiłam. Nie sądziłam wcześniej, że to będzie aż tak tragiczne.

Jakie proponowano warunki?

250 zł za jedną lekcję i mimo że byłam chwilę przed nagraniami, nie dostałam informacji, jaka będzie forma zatrudnienia. Czy to będzie umowa o dzieło, czy zlecenie… Nie wiedziałam, jakie mam prawa, ile razy moja lekcja będzie emitowana. Czy zobaczę ją po nagraniu…

W dodatku nie wiadomo było, jak przygotować lekcje. Co mamy do dyspozycji poza tablicą. Czy jest rzutnik? Komputer? Na pierwszych nagraniach nie było nawet magnesów do tablicy, więc materiały, które przyniosła ze sobą nauczycielka leżały na biurku!

Liczono, że nauczyciele wszystko przyniosą sami?

Na to wygląda. Z pewnością nie było czasu, żeby się dowiedzieć, czy cokolwiek będzie zaoferowane. Nauczyciele często noszą swoje rzeczy do pracy, bo szkołom brakuje pieniędzy na pomoc dydaktyczne. Tak było i tym razem.

https://www.wykop.pl/link/5426411/odmowila-tvp-nauczycielka-zdradza-szczegoly-realizacji-szkoly-z-tvp/

#polska #edukacja #tvpis #szkola #koronawirus #nauczyciele #bekazpisu #media #neuropa

Powered by WPeMatico