Spoko tekst, w New York Times…

Spoko tekst, w New York Times (interesujące że na przeciw głównemu narratywowi dziennikarzy), odnoszący się do obecnej debaty nad Twitterem.

Tłumaczenie fragmentu:

To prawda, że reklamodawcy uciekają z platform, które nie moderują treści, ale to, czego oni chcą, niekoniecznie musi być tym, co jest dobre dla sfery publicznej. Jasne, że prawdopodobnie uciekną z platformy, która jest przesiąknięta najgorszą mową nienawiści, ale mogą też nie lubić, gdy platforma jest używana do organizacji, powiedzmy, ogromnego wzrostu podatków korporacyjnych.

Nie jestem pewna, czy powierzenie kontroli nad sferą publiczną firmom produkującym detergenty czy napoje bezalkoholowe to świetny pomysł.

——

Aby precyzyjniej targetować swoje reklamy, platformy nieustannie gromadzą nasze dane i budują napędzane sztuczną inteligencją modele, które przewidują zainteresowania i słabości ludzi. W ten sposób powstaje ogromna infrastruktura inwigilacyjna, która może być wykorzystana do ustalenia, kto jest bardziej podatny na namawianie do zmiany suplementów diety, ale także do polowania na kobiety, które mogą być w ciąży i potencjalnie starać się o aborcję.

(Poza tym, finansowane z reklam też nie jest darmowe. Cena puszki brązowego napoju gazowanego lub detergentu zawiera koszt jego reklamy.)

To jest infrastruktura autorytaryzmu, stworzona po to, by skuteczniej dostarczać reklamy. To fatalny model dla cyfrowej sfery publicznej.

———-

Tradycyjne dziennikarstwo poczyniło wiele starań, aby trzymać reklamodawców z dala od newsroomu – istnieją zasady, etyka i procedury, aby zapewnić, że reklamodawcy nie mogą wpływać na to, jak reporterzy wykonują swoją pracę. Dyskusyjne jest, na ile te zasady się sprawdziły, choć przynajmniej wiele newsroomów próbowało zająć się tym problemem.

Nie jestem fanką Muska. Kiedy skrytykowałem jego nierozważny udział w akcji ratowania 12 chłopców z jaskini w Tajlandii, odpowiedział mi na Twitterze, że człowiek, który odegrał ogromną rolę w zorganizowaniu faktycznej akcji ratunkowej, jest „pedofilem”.

Ale nie powinniśmy bronić modelu finansowania przez reklamodawców jako odpowiedzi na wybryki pana Muska, jakiekolwiek by one nie były. Tak czy inaczej, pan Musk może być zbyt impulsywny, aby prowadzić tę stronę, więc może ona imploduje.

Wreszcie, to powinno, miejmy nadzieję, sprawić, że wszyscy przeanalizują minusy tego, że kilka osób ma tak duży wpływ na cyfrową sferę publiczną. Jak widzimy, właściciele mogą się zmieniać. Zgrywanie sędziów działa tylko do czasu.

#gruparatowaniapoziomu #twitter #elonmusk #technologia #internet #media #neuropa

Powered by WPeMatico