W oderwaniu od pracy nad…

W oderwaniu od pracy nad prawnymi problemami twórców gier wideo… czytam biografie twórców gier wideo.

Myślę, że Sida Meiera nie trzeba przedstawiać nikomu. Znany najbardziej z serii gier Civilisation, spisał swoje doświadczenia związane z bycia przez dekady w branży gier wideo w książce „Sid Meier’s Memoir!”. Nie skupiał się zbytnio na swoim dzieciństwie czy tragediach rodzinnych, a położył nacisk na opisanie własnych doświadczeń związanych z wczesnymi latami niszowego rynku gier oraz na późniejszych latach 90 kiedy pracował nad autorskimi projektami.

Co ciekawe, Meier zupełnie nie zajmował się kwestiami biznesowymi w trakcie swojej kariery w branży. Nawet we „własnej” firmie zajmował zewnętrzną pozycję konsultanta kreatywnego, pozostawiając sobie umowną swobodę do zajmowania się projektami, które były jego pasją.

Fani twórczości Meiera na pewno zauważyli pewien trend w nazywaniu gier – jego imię i nazwisko jest nierozłącznym elementem nazwy gry. Pierwszą grą, w której użyto tego wybiegu była wydana w 1987 r. gra Sid Meier’s Pirates!, którą w swej oryginalnej formie pewnie mało kto pamięta. W 2004 r. pojawił się trójwymiarowy remake, wzbogacający grę o wiele nowych elementów. Remake do dziś jest niesamowicie grywalny i ciekawy – naprawdę polecam sięgnięcie do tego starszego tytułu.

Sam Meier podkreśla, że używanie jego nazwiska do oznaczania gier nie jest tylko zabiegiem czysto marketingowym. Zezwala on na używanie swojego nazwiska jedynie w przypadku gier, które są zgodne z jego własną filozofią, w którą wpisuje się m.in. stronienie od prezentacji nadmiernej przemocy. Gorąco polecam zapoznać się z tą książką. Niestety, z tego co wiem, dostępna jest jedynie w języku angielskim.

Praktyka Meiera, czyli selektywne podchodzenie do firmowania produktów swoim nazwiskiem, jest również zabiegiem, który podlega ochronie prawnej. Sugerowanie, że dana osoba wspiera, poleca bądź w jakiś inny sposób jest zaangażowana w promocję danego produktu bez zgody tej osoby, może (w zależności od kombinacji użytych elementów) stanowić naruszenie praw związanych z wizerunkiem albo dobrami osobistymi. Na gruncie polskim było już całkiem sporo przypadków użycia do celów promocyjnych wizerunku i nazwisk osób znanych bez ich zgody. Najgłośniejsze przypadki to chyba sprawa Marcina Gortata i sieci restauracji Sphinx oraz spraw(y)a Dariusza Michalczewskiego i przedsiębiorstwa Maspex.

W ostatnim czasie jednak, w świecie popkultury również doszło do małego incydentu. Wydawnictwo Stinger Press bez stosownej zgody posłużyło się nazwiskiem pisarza Roberta M. Wegnera w komercyjnym przedsięwzięciu firmy sugerując, że pisarz ten reklamuje i promuje grę fabularną Kompania Ostrzy. Całość zakończyła się przeprosinami na stronie FB Stinger Press.

#prawo #gry #ksiazki #media

Powered by WPeMatico